— Teraz — mówił Bussy — powiedz baronie, czy bez podstępów i gwałtu oddałbyś dobrowolnie rękę córki panu de Monsoreau?
— Tak, jeżeliby ją ocalił.
— W rzeczy samej, ocalił ją. Kiedy tak nie powinienem pytać, czy masz chęć dotrzymania słowa?
— Dotrzymać słowa jest obowiązkiem każdego, mianowicie szlachcica i sam to hrabio czujesz najlepiej. Pan de Monsoreau ocalił życie mojej córki, ona więc do niego należy.
— A!... — mówiła Dyana — czemużem nie umarła!
— Pani — przerwał Bussy — miałem słuszność powiedzieć, że nie mam tu nic do czynienia. Baron przeznacza cię panu de Monsoreau a ty sama zezwoliłaś na to, pod warunkiem ujrzenia ojca.
— A! nie rozdzieraj mi pan serca — zawołała pani de Monsoreau zbliżając się do hrabiego — mój ojciec nie wie, że ja się lękam tego człowieka; mój ojciec nie wie, że ja go nienawidzę; mój ojciec chce w nim widzieć mojego obrońcę, a ja w nim przenikam kata.
— Dyano, Dyano — mówił baron — on ciebie ocalił.
— Tak — wykrzyknął Bussy — przestępu-
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/437
Ta strona została przepisana.