Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/438

Ta strona została przepisana.

jąc granice, w których go delikatność do tej chwili zatrzymywała; tak lecz jeżeli niebezpieczeństwo mniejsze było jak sądzisz, jeżeli niebezpieczeństwo było zmyślonem? Panie baronie, jest w tem wszystkiem tajemnica, którą pewnie wyjaśnię. Biorę Boga na świadka, że gdybym był na miejscu pana de Monsoreau, gdybym twoją niewinną ocalił córkę, nie żądałbym tak drogiego okupu.
— On ją kochał — odpowiedział pan de Meridor, a zakochanym wiele przebaczyć należy.
— A ja!... — zawołał Bussy — a ja!
Zmieszany pomimowolnem zapomnieniem się, Bussy błyskawicą oczów zakończył zdanie.
Dyana pojęła je zupełnie, a może lepiej niżby je całe wymówił.
— A więc — rzekła rumieniąc się — pan mię pojąłeś, nieprawdaż? Tak więc mój przyjacielu, mój bracie, wszak tych dwóch tytułów żądałeś odemnie, powiedz mi, co możesz dla mnie uczynić?
— Ale książę Andegaweński — mówił starzec lękający się piorunu, który mógł wypaść z dłoni jego książęcej mości.
— Nie jestem z liczby tych, którzy się lękają gniewu książąt — odparł młodzieniec — albo