jestem w błędzie, albo daremną, jest twoja trwoga. Baronie, pojednam cię z księciem, który cię będzie bronił przeciwko panu de Monsoreau, sprawcy wszystkiego złego.
— Lecz skoro książę się dowie, że Dyana żyje, wszystko stracone — zrobił uwagę starzec.
— Jak widzę — rzekł Bussy — cokolwiek mówię, pan baron zawsze przekłada pana de Monsoreau. Nie mówmy więcej o tem, odrzuć pan moję ofiarę i odrzuć pomoc, jaką ci przynieść chciałem, a rzuć się w objęcia człowieka, który zasługuje na twoje zaufanie.
Wypełniłem moję powinność i nic więcej nie mam do działania. Żegnam pana, bądź zdrowa pani, oddalam się, już nie ujrzysz mię więcej.
— A!... — wykrzyknęła Dyana, chwytając za rękę młodzieńca — czyś pan widział moje zachowanie? czyś widział chęć moję należenia do niego? Błagam cię na kolanach, nie opuszczaj mię!...
Bussy uścinął piękną rękę Dyany i cały jego gniew przeminął, jak topnieje śnieg na szczycie góry, od promieni słońca wiosennego.
— Skoro taka wola twoja, pani — rzekł, przyjmuję posłannictwo i za trzy dni, bo prędzej mi niepodobna, albowiem książę jest
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/439
Ta strona została przepisana.