— Daj Boże! — odpowiedział Maugiron, tupiąc dla ogrzania się nogami.
— Ciszej! ciszej! — zawołał d’O, — zdaje się, że ktoś idzie od ulicy Św. Pawła.
— Nie, to nie on.
— Dlaczego nie on?
— Bo inną drogę oznaczył.
— Cóż dziwnego, żeby ją zmienił?
— Nie znasz Bussego, którędy mówił, tamtędy pójdzie, chociażby wiedział, że dyabła spotka.
— Tymczasem — rzekł Quelus — dwóch ludzi dzie.
— Na honor, prawda, dwóch — powtórzyło kilka głosów.
— Baczność! — zawołał Schomberg.
— Ale bądźmy ostrożni, aby nie zaczepiać spokojnych mieszczan lub kobiet — mówił d’Epernon. — Patrzcie, stanęli.
W rzeczy samej, na rogu ulicy Św. Pawła, wychodzącej na ulicę Św. Antoniego, dwie osoby, ściągające uwagę pięciu czatujących, zatrzymały się.
— A! — rzekł Quelus — pewno nas spostrzegli
— Co znowu, zaledwie my siebie widzimy.
— Patrzcie — mówił Quelus — zwracają na
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/44
Ta strona została przepisana.