Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/448

Ta strona została przepisana.

— Niestety!... — rzekł Gorenflot — już nie poznają mię więcej, jestem jak owca wypędzona z owczarni.
Nakoniec, jeden ośmieli! się odezwać:
— Biedny bracie!
Gorenflot westchnął i wzniósł oczy w górę.
— Czy wiesz, że przeor czeka na ciebie — mówił drugi.
— A! mój Boże!
— A! mój Boże — dodał trzeci — kazano abyś jak powrócisz, natychmiast szedł do niego.
— Otóż tego się lękałem — rzekł Gorenflot.
I więcej umarły, niż żywy, wszedł do klasztoru.
— A! to ty?.. — zawołał brat furtyan, pójdź, pójdź prędzej, wielebny przeor Józef Foulon pytał o ciebie.
I wziąwszy Gorenflota za rękę, nie prowadził, ale ciągnął do mieszkania przeora.
Tam znowu drzwi się za nim zamknęły.
— A! to ty — rzekł opat.
— Wielebny — mruczał mnich.
— Narobiłeś nam niepokoju!... — rzekł przeor.
— Za nadto dobroci mój ojcze — odparł Gorenflot, nie pojmując łagodnego tonu przeora.