w bród i przeszedł bramę Bordelle, zachowując wszelkie ostrożności, aby go łączniki, albo szwajcary nie napastowali.
Skoro dostał się na otwarte pole, o pięćset kroków od bramy miasta, nad brzegiem przekopu, zielonego pierwszą wiosenną trawką, kiedy wesołe słońce wzniosło się nad nim, cisza i spokojność obiegły w około, usiadł przy drodze, podbródek oparł na tłustej dłoni, podrapał się po nosie i zaczął dumać, a dumając wzdychać.
Gdyby Gorenfiot miał cytrę i zawiesił ją napłaczącej wierzbie, mógłby być podobnym do owych hebrajczyków, którzy w Babilonie opłakiwali zniszczenie Jerozolimy i mógłby przypominać sławny wiersz: „Saper flumina Babiloni.”
Gorenflot tem bardziej wzdychał, że dziewiąta rano dochodziła, o której zwykle obiadować no w klasztorze, a to stosownie do zwyczaju zaprowadzonego w 1578 roku, gdy król Karol V-ty obiadował o ósmej, zaraz po mszy.
Łatwiej by było pouczyć ziarna piasku na brzegu morza, aniżeli wypowiedzieć sprzeczne myśli, jakie się rodziły w głowie zacnego kwestarza, skoro był na czczo.
Pierwszym pomysłem, a nie prędko mógł go pokonać, było, aby powrócić do Paryża, iść prosto do klasztoru i oświadczyć, że przekłada więzienie
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/456
Ta strona została przepisana.