dwóch patronów szatana, którzy w dzień ostateczny będą bronili spraw naszych.
Tymczasem, godny nasz mnich, skłaniał się ku nim, nie bacząc na swoję duszę.
Ostatni pomysł bardzo mu się podobał, stan ten zdawał mu się przyrodzonym i czuł, że do niego jest stworzony; lecz aby pędzić podobne życie, potrzeba było narazić się na spotkanie łuczników, sierżantów i władz duchownych, nieprzyjemnych wcale dla włóczęgów.
Prócz tego, nowe niebezpieczeństwo groziło; kanafarz klasztoru Ś-tej Genowefy, jako człowiek przezorny, musiał wysłać innego kwestarza, z którym spotkanie nie bardzo byłoby przyjemne.
Na tę myśl zadrżał Gorenflot...
Właśnie walczył z myślami i licznemi monologami przerywał ciszę, gdy nagle od bramy Bordelle ujrzał jeźdzca.
Mężczyzna ten zsiadł z konia, przed domem odległym od Gorenflota na jakie pięćset kroków zapukał, otworzono mu i jeździec i koń zniknęli.
Gorenflot dobrze to wszystko zauważył, bo zazdrościł jeźdźcowi konia, którego mógł sprzedać.
Za chwilę, jeździec ukazał się, że zaś blisko
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/458
Ta strona została przepisana.