Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/462

Ta strona została przepisana.

nie chcesz powiedzieć gdzie idziesz, muszę cię mieć w podejrzeniu.
— W jakiem?
— Że mię szpiegujesz.
— Jezus, Marya! jabym ciebie miał szpiegować? Boże! widziałem cię i tyle...
— Widziałeś?
— Widziałem, jakeś patrzył na przejeżdżających.
— Oszalałeś.
— Za temi kamieniami.
— Słuchaj Gorenflot; chciałbym sobie za miastem domek wystawić i oglądałem kamienie.
— To co innego — odrzekł mnich nie pojmujący kłamstwa — jak widzę, byłem w błędzie.
— No, kochanku, powiedz mi, co tu robisz za miastem?
— Niestety! panie Chicot, jestem wygnany — odpowiedział Gorenflot z ciężkiem westchnieniem.
— Co?
— Wygnany, powtarzam ci.
Gorenflot wyprostował się, wzniósł głowę do góry, z wyrazem człowieka, który za wielkie nieszczęścia na litość zasługuje.
— Moi bracia — rzekł — odepchneli mnie od swojego łona, jestem wygnany i wyklęty.