Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/464

Ta strona została przepisana.

— Ba! — odrzekł Gorenflot.
— Tak straszne, że sądziłem, iż ciebie uwiężą.
— Chicot!... — zawołał Gorenflot — ty mi oczy otwierasz; czy ja zupełnie byłem obudzony?...
— Muszę ci powiedzieć, przyjacielu, że dziwnym mi się zdawałeś; twój wzrok był osłupiały, rzekłby kto, że śpisz i przez sen mówisz.
— Jednak to pewna, żem się obudził pod „Rogiem obfitości.”
— Cóż w tem dziwnego?...
— Jakto!.. nic dziwnego?... wszak mówisz, że z tamtąd wyszedłem o dziesiątej?...
— Tak, ale powróciłeś o trzeciej i na dowód powiem ci, żeś drzwi zostawił otworem i zimno mi było.
— I ja pamiętam, że mi było zimno.
— A widzisz?... — rzekł Chicot.
— Jeżeli to prawda, co mówisz...
— Jakto!... czy prawda?... — zapytaj pana Bonhomet.
— Pana Bonhomet?...
— Tak, bo on ci drzwi otwierał. Nawet powiem ci, że powróciwszy, sapałeś z dumy, a ja tobie mówiłem: A fe!... duma szpeci człowieka, a mianowicie, gdy kto jest zakonnikiem.
— Z czegóż miałem być dumny?...