Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/465

Ta strona została przepisana.

— Z powodu twej mowy, z pochwał, udzielonych przez księcia Gwizyusza i pana de Mayenne, któremu niech Bóg szczęści — dodał gaskończyk, uchylając kapelusza.
— Teraz wszystko rozumiem — odpowiedział Gorenflot.
— A widzisz?... przyznajesz, że byłeś na zgromadzeniu?... jak je tam nazywacie u dyabła?.. Na zgromadzeniu „Świętej Jedności”, wszak prawda?...
Gorenflot opuścił głowę na piersi i westchnął.
— Jestem lunatykiem — rzekł — a nie wiedziałem o tem.
— Lunatykiem!... — zapytał Chicot — co to znaczy?...
— To znaczy, panie Chicot — odpowiedział mnich — że u mnie duch panuje nad materyą do tego stopnia, iż kiedy ciało usypia, duch działa, i mimo uśpienia, zmusza je do czynności...
— A!.. to cudowne — rzekł Chicot — powiedz mi szczerze, czyś ty nie opętany?... Kto śpi i chodzi, mówi, giestykuluje, ma mowy w zgromadzeniu, to coś nie naturalnego. „Vade, retro satanas.”
I Chicot cofnął się z koniem.
— I ty mię opuszczasz, Chicocie?... — zawo-