— Jaśnie oświecony książę — bąkał d’Epernon — to był żart.
— Jaśnie oświecony panie — mówił z kolei d’O — nie sądziliśmy, aby to była Wasza książęca mość, w tak oddalone; części miasta i tak późno.
— Żart! — odparł Franciszek, nie racząc panu d’O odpowiedzieć. — Nie najszczególniejszy masz sposób żartowania.
— Ponieważ nie dla mnie był ten żart przygotowany, ciekawym, komu on groził?
— Mości książę — odrzekł z uszanowaniem Schomberg — widzieliśmy, jak Saint-Luc wyjechał z pałacu Montmorency i w tę udał się stronę; otóż byliśmy ciekawi, jaki interes mieć może świeżo zaślubiony małżonek...
Wymówka znalazła wiarę, bo nazajutrz książę Andegaweński dowiedział się, że Saint-Luc nie nocował w domu.
— A więc wzięliście mnie za pana de Saint-Luc?
— Nie inaczej — powtórzyło naraz pięć głosów.
— Od jakiegoż to czasu popopełniacie podobne omyłki? — zawołał książę Andegaweński, — pan Saint-Luc wyższy odemnie o głowę.
— Tak jest, Jaśnie oświecony panie; ]ecz
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/47
Ta strona została przepisana.