— Naprzód! naprzód. — odpowiedział Chicot.
— Siodło jest twarde.
— Dobrzy jeźdźcy, stojąc galopują.
— Ale ja nie mam pretensyi do tej sławy.
— A więc zostań.
— Aha! — zawołał Gorenflot — za nic w świecie nie zostanę.
— A zatem, jak powiedziałem, naprzód!
Chicot popędził konia.
— Panurgus już nie ma sił — zawołał Gorenflot.
— Zatem bądź zdrów, braciszku.
Gorenflot miał ochotę tak samo odpowiedzieć; lecz przypomniał sobie, że koń, niosący pełnego fantazyi człowieka, niesie zarazem jego kieskę.
Uderzył więc ze złością osła sandałami i naglił do biegu.
— Zabiję biednego Panurga — mówił mnich z boleścią, aby nieco rozczulić Chicota — naprawdę zabiję go.
— Jak ci się podoba — odparł Chicot obojętnie — kupimy mula.
Osioł jakby pojmował groźbę, puścił się na boczną drogę, po której Gorenflot lękałby się iść pieszo.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/493
Ta strona została przepisana.