Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/499

Ta strona została przepisana.

Słysząc to Gorenflot, zaledwie od godziny uśpiony, osobliwie po dobrej wieczerzy i wybornem winie, ciężkie wydał westchnienie.
— O świcie?
— A cóż u licha!... — zawołał Chicot — przecież o tej godzinie przywykłeś wstawać.
— Po co?
— Na pacierze.
— Ja byłem uwolniony przez przeora od pacierzy.
Chicot wzniósł ramiona i wyraz „próżniaki“ skonał na jego ustach.
— Tak, próżniaki — odparł Gorenflot — ale dlaczego?
— Człowiek jest stworzony do pracy — rzekł treściwie gaskończyk.
— A mnich do spoczynku — zakończył braciszek, albowiem mnich jest wyjątkiem z pomiędzy ludzi.
Zadowolony tą odpowiedzią, Gorenflot odszedł z powagą i położył się na łóżku, jakie Chicot, pragnąc mieć oko na niego, we własnym kazał usłać pokoju.
Nazajutrz, o świcie, gdyby Gorenflot ciężkim snem nie zasypiał, mógłby był widzieć jak