podwójną, porcyą owsa, dobrowolnie zaczął biedź galopem i tym sposobem wkrótce jechał obok gaskończyka.
Chicot siedział prosto na koniu, co chciał naśladować Gorenflot i wyciągnąwszy szyję, ujrzał trzech mułów trzech jeźdzców, zjeżdżających ze wzgórza.
Mnich westchnął ciężko pomyślawszy jak przykro jest, gdy obcy wpływ działa na nas.
Tym razem, Chicot dotrzymał słowa i śniadano w Montereau.
Dzień był bardzo podobny do poprzedzającego i prawie te same sprowadził przygody.
Krótko opowiemy jego szczegóły, tem pewniej, ze Gorenflot zupełnie na los się spuścił i mało go obchodziło, gdy Chicot utracił zwyczajną sobie wesołość, czego powodem było, że stracił z oczów podróżnych, za któremi gonił, i dlatego źle wieczerzał, a nawet i spał nie dobrze.
Gorenflot jadł i pił za dwóch, śpiewał wesoło, a Chicot na wszystko był obojętnym.
Zaledwie zaświtało, powstał, poruszył swoje go towarzysza i obadwa wsiadłszy na swoje wierzchowce puścili się kłusem, następnie zaś galopem.
Wszystko daremnie, mułów nie było widać. Około południa; osioł i koń były wykończone
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/501
Ta strona została przepisana.