— I twój koń nie w lepszy na stanie — rzekł Gorenflot.
Biedne zwierzę skutkiem pośpiesznego biegu, stało spocone i pieniło się okropnie.
Chicot obejrzał osła i konia i zdawał się podzielać zdanie towarzysza.
Gorenflot odetchnął, gdy nagle odezwał się Chicot:
— Mój bracie — rzekł — idzie o wielki cel.
— Zapewne dążymy doń od kilku dni — zawołał Gorenflot, którego twarz zmieniła się nim całe usłyszał zdanie.
— Musimy się rozłączyć — rzekł Chicot biorąc jak to mówią wstępnym bojem wołu za rogi.
— Ba... — odrzekł Gorenflot — zawsze żarty, dlaczego mamy się rozłączać?
— Braciszku, ty lubisz jeździć powoli.
— A! przez Boga żywego — odpowiedział Gorenflot — pędzimy jak wiatr, i ty mówisz, że jedziemy powoli; wszakeśmy pięć godzin wciąż galopowali.
— To nie dosyć.
— A więc jedzmy: prędzej będziemy jechali, tem prędzej staniemy; bo sądzę, że gdzieśkolwiek będzie kres naszej podróży.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/503
Ta strona została przepisana.