— Na Boga! — zawołał Chicot — braciszku, ty jesteś wielkim człowiekiem.
— Tak sobie — odpowiedział Gorenflot ze skromnością.
— No, dalej do dzieła!..
— Ale mi się pić chce — odparł mnich.
— Pij, a ja będę siodłał konie; tylko pij nie wiele.
— Butelkę tylko.
— Niech będzie butelka.
— Gorenflot wypił dwie i resztę pieniędzy powrócił Chicotowi.
Już Chicot chciał pozostawić mnichowi resztę pieniędzy, lecz przyszło mu na myśl, że chcąc posiadać posłuszeństwo zacnego braciszka, trzeba go wciąż utrzymywać zawisłym. Za nim mnich postrzegł jego zamysł, wziął pieniądze i wsiadł na konia.
Gorenflot to samo uczynił z pomocą remontowego kapitana, który, jako pobożny, podtrzymał mu strzemię i w zamian za to, otrzymał duchowne błogosławieństwo.
— Na szczęście — rzekł Chicot, puszczając się galopem, konie są zdrowe.
Gorenflot widząc wieczerzę przed sobą, popędzał konia, a chociaż wprawniejszy w konnem jeżdżeniu, bo nie trzymał się grzywy i ogona, jak
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/509
Ta strona została przepisana.