Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/515

Ta strona została przepisana.

Gospodarz słuchał z uwagą, i uszanowaniem; jednak można go było posądzać o obojętność, bo mało odpowiadał, a nawet przy wymawianiu niektórych wyrazów, znać było głęboką ironię.
— Ha!... — rzekł Chicot — czyby i gospodarz do Ligi miał należeć? przekonam ja się o tem.
Ponieważ nic ważnego nie działo się w pokoju Dawida, Chicot cierpliwie czekał przybycia gospodarza.
Drzwi się nakoniec otwarły.
Gospodarz wszedł z czapką w ręku, zawsze jednak zachował filuterną minę, taką samą jak w rozmowie z adwokatem.
— Siadaj pan — rzekł Chicot — i zanim do czegoś ważniejszego przystąpimy, posłuchaj mojej historyi.
Gospodarz zdawał się być niezadowolony z przemowy i skinieniem głowy dał znak, że nie usiądzie.
— Jak ci się podoba — rzekł Chicot.
Gospodarz skinął znów głową.
— Pan widziałeś mnie z zakonnikiem — mówił Chicot.
— Tak — odrzekł gospodarz.