Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/520

Ta strona została przepisana.

— Ja go nazywam Herodem.
— A ja Sardanapalem.
— Brawo.
— Widzę, że się rozumiemy — rzekł gospodarz.
— Kiedy tak, więc zostaję u ciebie — mówił Chicot.
— Bardzo dobrze.
— Lecz ani słowa o moim krewnym.
— Boże uchowaj!
— Ani o mnie.
— Za kogóż mię pan bierzesz? Ale ciszej, ktoś idzie.
Gorenflot ukazał się na progu.
— To on! szanowny człowiek! — zawołał gospodarz.
I odszedłszy do mnicha, zrobił znak należących do Ligi.
Znak ten zadziwił i strwożył Gorenflota zarazem.
— Odpowiedz, bracie — rzekł Chicot — nasz gospodarz wie o wszystkiem i do nas należy.
— Jakto, do nas należy? — zapytał Gorenflot.
— Należę do Ligi — rzekł Bernouillet półgłosom.