— Naturalnie, skoro mówię, że chciał mię udusić.
— Jakże wyglądał?...
— Był blady i krzyczał jak opętany.
— A co krzyczał?...
— Strzeźcie króla!... brońcie króla!..
— A!... nikczemnik!..
— Potem mówił, że czeka na pewnego mężczyznę z Avignonu i że go pragnie widzieć przed śmiercią.
— Patrzaj — rzekł Chicot — wszak mówi o Avignonie?...
— Co chwila...
— Daj go katu!..
— Byłoby śmiesznem, gdyby umarł.
— Zapewne; nie życzę sobie jednak, aby umarł przed przybyciem owego jegomości z Avignonu.
— Dlaczego?... czem prędzej umrze, tem prędzej nas od swojej obecności uwolni.
— Ale ja niechcę, aby ciało i dusza razem ginęły; może ten człowiek z Avignonu ma go wyspowiadać?
— Może to tylko gorączkowe urojenie, a on na nikogo nie czeka.
— Kto wie?... — odparł Chicot.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/523
Ta strona została przepisana.