W rzeczy samej, był to Bussy wyjeżdżający z ulicy Ś-go Antoniego i udający się drogą, jaką mu Quelus poradził.
Mimo odebranej od pana Saint-Luc przestrogi, nie pozwolił przyjaciołom towarzyszyć sobie.
Przygody były upragnione dla pułkownika i zwykle mawiał:
— Jestem szlachcicem; ale mam serce cesarskie i niema w histcryi rzymskiej czynu, któregobym chętnie nie naśladował.
Prócz tego. Bussy myślał, że pan de Saint-Luc, którego nie liczył pomiędzy swych przyjaciół, ostrzegając, chciał go na śmieszność narazić, a Bussy więcej śmieszności jak niebezpieczeństwa się lękał.
Nawet u nieprzychylnych miał sławę walecznego i dla utrzymania jej, nieraz na najdziwniejsze narażał się przygody.
Jak ów człowiek w Plutarchu oddalił trzech towarzyszy, odesłałby nawet szwadron kawaleryi i z założonemi rękami poszedł ku domowi, w którym go czekał, nie uśmiech kochanki, ale list od królowej Nawarry, od królowej Margot, do której on zwykle nocą, aby uniknąć podejrzeń, sam się udawał.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/53
Ta strona została przepisana.