I wzniósłszy rękę do góry, zaczął śpiewać, aż okna drżały.
— Dosyć!... — zawołał Chicot — skoro jesteś chrześcianinem, nie pozwalaj bratu twojemu bez spowiedzi umierać.
— Dobrze, dobrze, wyspowiadam go, ale musze się napić wprzódy, bo mię w gardle pali.
Chicot podał mnichowi garnek wody.
— A! mój synu — rzekł Gorenflot oddychając — teraz coś mi się rozjaśniło.
— To mię cieszy — odpowiedział Chicot, pragnąc korzystać z chwili jasności.
— Teraz, powiedz mi, mój przyjacielu, kogo mam wyspowiadać?
— Naszego sąsiada umierającego.
— Niech mu dadzą wina z miodem — rzekł mnich.
— On potrzebuje pokarmu duchowego nie cielesnego. Idź natychmiast do niego.
— Nie zupełnie jestem przygotowany.
— Ty... nie widziałem cię nigdy w lepszem zebraniu ducha. Naprowadzisz go na drogę jeśli błądzi i wskażesz ścieżkę do raju, jeśli jej potrzebuje.