Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/534

Ta strona została przepisana.

który wyszedł od niego, jest takim jak on sam intrygantem.
— To się rozgniewa.
— Co cię to obchodzi?
— Prawda.
— Praw mu o Bogu, o cnocie, o piekle, o czem ci się w końcu podoba; ale staraj się dostać papiery...
— A jeżeli ich oddać nie zechce?
— Nie daj mu rozgrzeszenia.
— Albo mu gwałtem papiery zabiorę.
— Dobrze i tak; ale czyś zupełnie wytrzeźwiał, abyś dokładnie spełnił moje zlecenia?
— Zobaczysz.
Gorenflot powiódłszy ręką po twarzy, zdawał się chcieć zetrzeć znaki opilstwa; oczy jego były tak spokojne, że nawet bez badania wyczytać z nich było można niedołęztwo; usta otwierały się kiedy niekiedy i umiarkowanie wyrzucały wyrazy; poruszenia miał powolne, choć nieco drżące.
Przybrawszy taką postawę, z powagą skierował się ku drzwiom.
— Skoro tylko będziesz miał papiery — rzekł Chicot — ściskaj je w jednej ręcę, a drugą zapukaj w ścianę.
— A jeśli mi nie pozwoli?