że byłem na zgromadzeniu w opactwie Ś-tej Genowefy, pomiędzy panami Gwizyuszami i panią do Montpensier.
— Ty?
— Siedziałem sobie w konfesyonale, wprost ciebie; wszak tam źle siedzieć, nieprawdaż? Dla mnie byle tem gorzej, że nie mogąc wyjść, musiałem czekać, aż się wszystko ukończy.
Słyszałem więc mowę pana de Monsoreau, pana la Hurière i pewnego mnicha, którego zapomniałem nazwiska i który zdawał mi się bardzo wymownym.
Widziałem ukoronowanie księcia Andegaweńskiego, które było bardzo zabawne; następnie, słyszałem odczytanie genealogii Gwizyuszów przez pana Mikołaja Dawida. Wszystka było wyborne, tylko brakowało wizy jego świętobliwości.
— A więc znasz genealogię? — zapytał Dawid gryząc usta i zaledwie wstrzymując się od gniewu.
— Znam, nawet znalazłem ją bardzo dowcipną, osobliwie co do prawa salickiego.
Tylko nieszczęście, że dla wielości dowcipu, można być powieszonym; dla tego, mocne się zainteresowałem tak genialnym człowiekiem i mówiłem sobie:
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/545
Ta strona została przepisana.