nać czy ten sam, Dawid podniósł się, lecz natychmiast padając, wyzionął ducha.
Chicot iskrzącemi oczyma przebiegał pargamin, przywieziony z Avignonu przez Piotra de Gondy.
Legat papiezki, wiemy polityce najwyższego kapłana, napisał u dołu:
„Fiat, ut voluit Deus: Deus jura hominum fecit.”
— Papież — rzekł Chicot — nie dobrze obchodzi się z arcychrześciańskim monarchą.
Zwinął starannie pargamin i schował w kieszeń najbliższą piersi.
Następnie wziąwszy ciało adwokata, położył je w łóżko, odwrócił twarzą do ulicy i otworzywszy drzwi, przywołał Gerenflota.
Gorenflot wszedł.
— Jaki ty blady! — rzekł mnich.
— Tak — odpowiedział Chicot — ostatnie chwile tego człowieka, wzruszyły mnie nieco.
— Więc umarł? — zapytał Gorenflot.
— Podług wszelkiego prawdopodobieństwa...
— Niedawno był zdrów.
— Nawet chciał jeść rzeczy trudne do strawienia i jak Anakreon, umarł na zatkanie gardła.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/552
Ta strona została przepisana.