— Co takiego? — zapytał gospodarz wytrzeszczając oczy.
— Ten zapalony rojalista, ten nieprzyjaciel wiary, ten przebrzydły hugonota...
— I cóż?...
— Dzisiaj z Rzymu otrzymał posłańca.
— Przecież ja o tem panu mówiłem.
— Jego Świątobliwość, Papież, wedle wszelkiego podobieństwa do prawdy, do niego wyprawił posła.
— A w jakim celu?
— Wejdź do pokoju, panie Bernouillet podnieś kołdrę i zobacz jego szyję.
— Pan mię przestraszasz.
— Nic ci więcej nie powiem, jak tylko, że w twoim domu wymierzono sprawiedliwość.
Chicot wsunął dziesięć talarów w rękę gospodarza i udał się do stajni, zkąd wyprowadził konie.
Lekki jak ptak, gospodarz pobiegł do mieszkania Dawida.
Zastał tam modlącego się Gorenflota.
Zbliżył się do łóżka i według rady, podniósł przykrycie.
Rana była jeszcze świeża i czerwona, ale ciało zimne.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/555
Ta strona została przepisana.