spokojniej, łatwo pojmujesz, że ja nie myślę się usprawiedliwiać.
— To źle Mości książę, bo ilekroć idzie o prawa honoru, jesteś tylko człowiekiem.
— A więc sam osądź pana de Mcnsoreau.
— Ja?
— Tak, ty, powiedz, czy nie jest dla mnie zdrajcą?
— Dla Waszej książęcej mości?
— Dla mnie, skoro wiedział moje zamiary.
— A zamiarem Waszej książęcej mości było...
— Żeby mnie Dyana kochała.
— Żeby kochała?...
— Ale nigdy gwałtu użyć nie chciałem.
— Takie więc były zamiary Waszej książęcej mości!... — rzekł Bussy ironicznie.
— Tak jest, takie były moje zamiary i zmienić ich nie chciałem, mimo, że pan de Monsoreau zupełnie inaczej radził.
— Mości książę, a więc pan de Monsoreau namawiał cię do shańbienia Dyany?
— Nie inaczej.
— Wyraźnie?
— Nawet na piśmie. Czy chcesz widzieć jeden z jego listów?
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/565
Ta strona została przepisana.