Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/579

Ta strona została przepisana.

— Nie przypominam sobie, chociaż mam wyborną pamięć, proszę więc wymienić owego wierzyciela.
— Mikołaj Dawid.
— O! w tym wględzie mylisz się pan; bo jemu już wypłaciłem się.
W tym czasie, Bussy wmieszał się pomiędzy rozmawiających.
— Przybywaj panie Bussy na pomoc!... — zawołał Chicot — oto pan de Monsoreau, który jak dzika, lub jelenia, chce mię pędzić po lasach, ale ty pewnie mu powiesz, że jestem dzikiem, z którym igrać niebezpiecznie.
— Panie Chicot — odpowiedział Bussy — niesłusznie obwiniasz wielkiego łowczego, bo sądzę, że on cię uważa jako prawdziwego szlachcica. Panie, zwrócił się Bussy do pana de Monsoreau, książę Andegaweński chce z tobą mówić.
— Ze mną?... — odrzekł niespokojnie łowczy.
— Z tobą samym.
Pan de Monsoreau rzucił na Bussego przenikliwe spojrzenie, którem chciał zbadać jego myśli, lecz oczy i cała powierzchowność młodzieńca, były spokojne.