Ta strona została przepisana.
Lewą ręką, zaczął szukać muru, dotknął go i chłód nieco go orzeźwił.
Jednym razem mur ustąpił.
Była to brama otworzona przez przyjaciela księcia Andegaweńskiego.
Nowa weń wstąpiła nadzieja; długo odpierał razy, wreszcie cofnął się w tył i ramieniem pchnął bramę.
Tu był już bezpiecznym.
Przez szczeliny widział swych groźnych nie przyjaciół; słyszał, jak szpadami bili w bramę i klęli, nakoniec, zdało mu się, że ziemia z nim zapada, później, że ciemność i milczenie grobowe otacza go dokoła.