Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/581

Ta strona została przepisana.

— Wszystko na jednym zahacza się punkcie — mówił Bussy.
— Porwał zdradliwie młodą dziewicę i zaślubił ją podstępnie, środkami niegodnemi uczciwego człowieka; musi więc żądać rozwiązania tego małżeństwa, albo Wasza książęca mość sam tego zażądasz.
— To jeż postanowione.
— Mam księcia słowo w tym względzie?
— Masz.
— Pamiętaj książę, że ojciec i córka niecierpliwie czekają.
— Ona będzie wolną, daję ci na to moje słowo.
— Jeżeli książę uczynisz to, zasłużysz na niewygasłą, wdzięczność.
Bussy pochwycił ową rękę, która nieraz nie dotrzymała swoich podpisów, która łamała przysięgi i pocałował ją z uszanowaniem.
W tej chwili, dało się słyszeć stąpanie w przedsionku.
— To on! — rzekł Bussy.
— Niech wejdzie! — zawołał książę Franciszek z surowością, która się zdawała dobrą dla Bussego wróżbą.
Tym razem, młodzieniec prawie pewny osiągnięcia celu zamierzonego, nie mógł wstrzymać spojrzenia pełnego ironii; wielki łowczy ze swej