strony przyjął powitanie Bussego owem prznikliwem spojrzeniem, które przekrada się aż do duszy.
Bussy czekał na korytarzu, który znamy już dobrze, na tym samym, na którym Karol IX-ty, Henryk III-ci, książę d’Alençon i Gwizyusz o mało nie udusili La Mola sznurkiem zakonnym królowej-matki.
Korytarz obecnie był zapchany dworzanami, czekającymi skinienia księcia.
Bussy stanął pomiędzy nimi i tak dla własnej godności, jak przez poważanie księcia Andegaweńskiego, został uprzejmie przyjęty.
Ukrył on w sobie wszystkie uczucia, nie dając poznać ani niecierpliwości, ani tajemnych pragnień.
Czekał cierpliwie skutku rozmowy, która o jego przyszłości miała stanowić.
Bussy spodziewał się, że pana de Monsoreau bez walki pokonać nie podobna, że nawet książę Andegaweński położywszy dłoń na nim, od jednego razu powalić go nie potrafi.
Nie długo znany głos księcia dał się słyszeć, głos ten był groźnym.
Bussy podskoczył z radości.
— A! — rzekł — książę dotrzymuje słowa.
Po tym głosie, inny dał się znowu słyszeć;
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/582
Ta strona została przepisana.