— Mości książę — rzekł — czy chcesz abym szczerze mówił z tobą?
— Dlaczego się wahasz?... — zapytał książę z dumą.
— Nie mam potrzeby wahać się...
— Cóż masz mi do powiedzenia?
— Chcę mówić Mości książę, że z osobą podobnego umysłu i serca, szczerość jest obowiązkiem.
— Dla czegóż pierwej tak nie uczyniłeś?
— Bo widać Wasza książęca mość nie życzyłeś sobie tego.
— Ha! ha! ha!... — odezwał się książę. A mimo śmiechu, gniew wrzał w nim namiętny.
— Mości książę, odgaduję, co chciałeś powiedzieć.
— Mów więc.
— Wasza książęca mość chciałeś powiedzieć, że panna de Meridor żyje może i że sprawcy jej śmierci mogą być spokojni.
— Przyznam ci się, że dość późno przynosisz mi pożądaną pociechę. Na honor, wierny z ciebie służący! Widziałeś mię smutnym; słyszałeś, jak gorzko opłakiwałem śmierć tej kobiety i pozwoliłeś cierpieć, mogąc jednym uspokoić wyrazem. Jakże mam nazwać postępowanie twoje?
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/590
Ta strona została przepisana.