Książę nie wiedział co odpowiedzieć, zdumiony śmiałością łowczego.
— Oto moje usprawiedliwienie — rzekł z pokorą pan de Monsoreau; kochałem pannę de Meridor.
— I ja także! — odparł z godnością Franciszek.
— Prawda Mości książę; lecz panna de Meridor ciebie nie kochała.
— A ciebie?
— Może — pomruknął Monsoreau.
— Kłamiesz; przymusiłeś ją, jak ja chciałem przymusić; mnie, jako panu nie powiodło się, ty, chociaż sługa, zyskałeś, coś pragnął. Ja miałem za sobą władzę, ty tylko zdrady użyłeś.
— Kochałem ją.
— A mnie co to obchodzi?
— Mości książę...
— Czy grozić mi chcesz, wężu!
— Strzeż się, Mości książę — rzekł Monsoreau schylając głowę, jak tygrys, który na łup skoczyć zamierza. — Kochałem ją, powtarzam i nie jestem bynajmniej twoim służalcem. Moja żona, równie jak majątek, należy do mnie i nikt mi jej wydzierać nie ma prawa. Kochałem tę kobietę i zaślubiłem ją.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/592
Ta strona została przepisana.