Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/616

Ta strona została przepisana.

Lekceważenie jednego człowieka uderzyło księcia.
Czoło jego zachmurzyło się; lecz w miarę jak zbliżał się do króla, nikł zły humor i widzieliśmy, że z uśmiechem wszedł do gabinetu Henryka III-go.
— A! to ty mój kuzynie?... — rzekł król. — Jakiż hałas sprawia twoje przybycie? sądziłem, że trąby się ozwały.
— Najjaśniejszy panie — odpowiedział książę — w Paryżu, trąby odzywają się tylko dla króla, jak w polu dla generała, ja zaś znam się na obojgu i wiem czego używać. Tutaj za wieleby robiły hałasu dla poddanego, tam zaś, byłyby niczem dla monarchy.
Henryk przygryzł usta.
— Na Boga!... — rzekł po chwili milczenia, w której oczami badał księcia lotaryngskiego. Czy dopiero przybywasz z oblężenia Chanté?
— Dopiero, Najjaśniejszy panie — odpowiedział książę oblewając się rumieńcem.
— Na honor, to za wiele dla nas zaszczytu, mój kuzynie, za wiele, za wiele zaszczytu.
Henryk III-ci użył tych wyrazów dla ukrycia prawdziwej myśli, jak przed bateryą dział