Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/620

Ta strona została przepisana.

— Tak, tak, pamiętam — odezwał się Chicot. Henryczku czy zapomniałeś o świętym Bartłomieju? jak też można zapominać o tak ważnej sprawie?
Książę odwrócił się i ze wzgardą spojrzał na Chicota, nie wiedząc nawet ile wpływu wymówione wyrazy mogły wywrzeć na króla, osobliwie po odkryciu pana de Morvilliers.
Książę Andegaweński położywszy palec na ustach, blady i nieruchomy patrzył na księcia Gwizyusza.
Tym razem, król nie spostrzegł znaków jakiemi rozmówili się książęta, ale Chicot pod pozorem podania papierowego cacka, zbliżył się i rzekł cicho.
— Patrz na brata, Henryku.
Henryk wzniósł prędko oczy, a palec księcia Andegaweńskiego opadł natychmiast.
Henryk widział poruszenie i odgadł wszystko.
— Najjaśniejszy panie — mówi? książę Gwizyusz uważający każdy krok Chicota, prawowierni zjednoczenie nazwali świętą Ligą, która ma na celu wzmocnić tron przeciwko hugonotom, jego śmiertelnym nieprzyjaciołom.
— Wybornie!.. — zawołał Chicot — zatwierdzam „pedibus et nutu”.