Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/623

Ta strona została przepisana.

— Ciszej!... — zawołał król.
— Ludzie — mówił książę — są widzialni, dotykalni, śmiertelni, gdy się połączą, można na nich uderzyć i pobić; pobitych można karać i wieszać.
— Nawet bez poznania ich przewinień, zrobił uwagę Chicot.
— Ale wyobrażenia — mówił dalej książę — trudniejsze są do pokonania. Wyobrażenia są niewidzialne a przecież wszędzie przenikają i prześlizgują się; ukrywają się one osobliwie przed oczyma tych, którzy je zniszczyć pragną, rzucone nasiona, puszczają głęboko korzenie: im bardziej ich gałęzie podcinać, tem mocniej się krzewią; w końcu, stają się silne i nie do wykorzenienia. Myśl, Najjaśniejszy panie, jest to iskra, która pada na dach słomiany; bacznego potrzeba oka, aby odgadnąć, gdzie zapali i dlatego Najjaśniejszy panie, czuwać potrzeba.
— Oto czterech hugonotów!... — zawołał Chicot.
— Dla owego czuwania, radzę Najjaśniejszy panie, abyś mianował naczelników Ligi.
— Czy wszystko powiedziałeś, mój kuzynie?... — zapytał Henryk.
— Wszystko, szczerze, jak to mogłeś widzieć Najjaśniejszy panie.