Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/624

Ta strona została przepisana.

Chicot ciężko westchnął, a książę Andegaweński śmielej spojrzał na Lotaryngskiego księcia.
— Cóż o tem myślicie, panowie?.. — zapytał król obecnych.
Chicot nic nie odpowiedział, wziął kapelusz i rękawiczki, następnie lwią skórę za ogon pociągnął w róg pokoju i legł na niej jak długi.
— Chicot, co robisz? — zapytał król.
— Najjaśniejszy panie — odpowiedział — noc najlepszą jest doradczynią. Najprzód się prześpię, a potem kięciu Gwizyuszowi odpowiem.
Książę rzucił groźne spojrzenie na gąskończyka, na które tenże odpowiedział chrapaniem.
— Co myślisz Najjaśniejszy panie? — zapytał książę.
— Myślę, że jak zwykle, masz słuszność mój kuzynie; zwołaj naczelników Ligi, stań na ich czele, a ja wybiorę człowieka potrzebnego dla wiary.
— A kiedy to będzie? — zapytał książę.
— Jutro.
Wymawiając ten wyraz, król się nieco uśmiechnął.
Książę Andegaweński myślił się oddalić, gdy król rzekł:
— Pozostań, mój bracie; chcę z tobą pomówić.