Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/627

Ta strona została przepisana.

— O!... bardzo szczęśliwy — rzekł — bo jeżeli sam nie mara wielkich myśli, za to wszyscy mię otaczający w nie obfitują. Alboż to nie szczęście mieć podobnego kuzyna jak książę Gwizyusz?
Książę skłonił się na znak potwierdzenia.
Chicot otworzył oko, jakby dla słyszenia potrzebował patrzeć i jakby dla lepszego pojęcia, koniecznem mu było widzieć twarz króla.
— W rzeczy samej — mówił Henryk — połączyć pod jeden sztandar cały naród, z państwa zrobić kościół, uzbroić Francyę od Calais aż do Langwedocyi, od Bretanii aż do Burgundyi, tak, abym na zawołanie miał wojsko przeciw Anglikom, Hiszpanom i Flamandczykom, i to tak jeszcze, aby nie obudzić trwogi niczyjej, to myśl, przyznam ci się, olbrzymia.
— Czy nie jesteś zadowolony, Najjaśniejszy panie — mówił książę Andegaweński — że brat twój wspomaga zamiary Gwizyusza, twojego sprzymierzeńca?
— Owszem, pragnąłbym też, jak najgodniej wynagrodzić autora owych wielkich pomysłów.
Chicot otworzył obadwa oczy, ale zamknął je zaraz; dostrzegł bowiem na twarzy króla, jeden