Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/631

Ta strona została przepisana.

przyznać i najlepsi jego przyjaciele. D’Epernon jest rozsądny, ale hipokryta i nie mógłbym się jemu nawet na chwilę powierzyć, chociaż udaję, że go lubię.
Przyznam ci się Franciszku — mówił król z zupełnem wylaniem — jest to ciężka rola, to udawanie.
Dla tego, ilekroć mogę mówić szczerze, jak naprzykład w tej chwili, dopiero mi się zdaje, że Chicot zamknął obadwa oczy.
— A więc jestem tego zdaniu — odezwasię Henryk po chwili przestanku — że skoro mój krewny Gwizyusz wyrobił ów wielki pomysł, jemu należy oddać wykonanie.
— Co mówisz, Najjaśniejszy panie? — zawołał Franciszek ziejący z niepokoju.
— Mówię, że do prowadzenia tak wielkiego dzieła, potężnej potrzeba prawicy.
— Strzeż się, Najjaśniejszy panie!
— Dobry wódz, dobry polityk...
— Osobliwie polityk — powtórzył książę.
— A więc do tego dzieła najstosowniejszy.
— Mój bracie — rzekł Franciszek — Gwizyusz i tak potężny.
— Zapewne; ale jego potęga jest moją siłą.
— Książę Gwizyusz włada wojskiem i mie-