szczane twem, kardynał rządzi kościołem, a Mayenne jesttylko w rękach braci narzędziem; nadto siły w jednym domu.
Prawda, nie pomyślałem o tem Franciszku, — Gdyby jeszcze Gwizyusze byli francuskimi książętami, mogliby mieć interes zwiększenia potęgi Francyi.
— Ale jak na nieszczęście są Lotaryngskimi.
— Dom nienawistny naszemu.
— Franciszku, dotknąłeś rany!... nie wiedziałem, że jesteś tak wielkim politykiem. Otóż dla czego chudnę i dla czego mi włosy siwieją. Wiem ja dobrze co to jest wyniesienie domu Lotaryngskiego obok naszego!
Nie ma jednego dnia, mój Franciszku, aby któren z Gwizyuszów, to książę to kardynał, to Mayenne, to wszyscy razem, rozmaitemi środkami, to zręcznością, to siłą, to podstępem nie rwali po kawałku mojej władzy; a ja biedak słaby i niedołężny, muszę na wszystko patrzeć spokojnie. A! Franciszku, gdybyśmy byli wcześniej się porozumieli, gdybym dawniej jak teraz mógł czytać w twojem sercu, byłbym lepiej się mógł opierać. Teraz może zapóźno...
— Dla czego?
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/632
Ta strona została przepisana.