Wszyscy umilkli, koło słuchaczy obstąpiło mnicha i osła.
Mnich zaczął:
— Bracia moi — rzekł — Paryż jest wielkiem miastem, dumą F:ancyi, a paryżanie ludem rozumnym.
Właśnie to mówi stara piosnka.
I zaczął śpiewać na cełe gardło:
Twoje imię głośne wszędzie.
Na nieszczęście, w tej chwili osioł tak mocno ryknął, że zupełnie zagłuszył jeźdzca.
Lud parsknął śmiechem.
— Ciszej Panurgus, ciszej!... — zawołał mnich — czekaj, przyjdzie na cierne kolej.
Osioł umilkł.
— Bracia moi — mówił dalej kaznodzieja — ziemia jest padołem, gdzie człowiek zalewa się łzami.
— On pijany? — rzekł król.
— Nieinaczej — odpowiedział Chicot.
— Ja który wam każę — mówił mnich dalej — jak hebrajczyk wracam z wygnania, a od ośmiu dni, żyłem tylko chlebem żebranym, tak, żyłem żebraniną ja i mój Fanurgus.