i płaszczach z podniesionemi kołnierzami, biegli krokiem przyśpieszonym i jakby wojskowym ku ulicy Ferronerie.
Chicot zawsze przed nimi.
Na rogu ulicy Ferronerie zatrzymali się i spojrzeli w około siebie.
Tymczasem, Chicot stanął na środku ulicy.
Przędą domem, zdającym się upadać ze starości, stała kolasa, dwoma tęgiemi zaprzężona końmi.
Chicot widział, że woźnica drzemie na koźle i zobaczył w kolasce kobietę, czekającą na kogoś niecierpliwie, bo wciąż wyglądała okienkiem.
Obejrzał się raz jeszcze i przekonał, że kolaska na dwóch oczekiwała mężczyzn.
Korzystając więc z ciemności, wsunął się pod ławę, na której dwa razy w tydzień przekupnie rozkładali produkty żywności.
Ławka ta stała pod domem.
Zaledwie wślizgnął się pod nią, aliści przybyli owi mężczyźni i trwożni, zatrzymali się przy koniach.
Jeden z nich obudził woźnicę, trącając go po ramieniu, drugi niecierpliwszy, trącił go szpadą.
— Aha!... — rzekł Chicot — zupełnie się omyliłem, to są moi rodacy i teraz się nie dziwię,
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/668
Ta strona została przepisana.