swoim Panurgu i był przedmiotem igraszki i wybadywań pana de Monsoreau.
Wyznania mnicha trwożyły gaskończyka? więcej jeszcze niż spotkanie króla Nawarry.
Widział nadchodzącą chwilę, w której Gorenflot wymieni jego nazwisko, coby rzecz całą wyjaśniło.
Nie tracąc więc chwili, odwiązał kilka koni od słupa, uderzył strzemionami i tym sposobem wprawiając w ruch, przymusił zgromadzonych do rozstąpienia się.
Gorenflot zląkł się o swojego Panurga, szlachta o konie i mantelzaki, a wielu o samych siebie.
Koło prysnęło tłum się rozproszył.
Krzyk: ogień! ogień!... — powtórzyło ze dwanaście głosów.
Chicot, jak strzała, przebiegł pomiędzy tłumem, zbliżył się do Gorenflota z iskrzącem oczyma, pochwycił Panurga za uzdeczkę i w przeciwną ciągnąc go stronę, odsunął od Gwizyusza.
Przestrzeń pomiędzy księciem a zakonnikiem, lud natychmiast zapełnił.
Chicot pociągnął mnicha, chwiejącego się na ośle, ku ścianie kostnicy kościoła świętego Germana l’Auxerrois i przytłoczył go do muru tak silnie, ze wyglądał jak płaskorzeźba.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/676
Ta strona została przepisana.