Ta strona została przepisana.
— Wybornie; ale skoro się przebudzą nie mów mu, jakim się tu dostał sposobem; dobrze żeby myślał, iż od owej sławnej nocy jeszcze nie wyszedł od ciebie i żeby wszystko, co mu się przytrafiło, za sen uważał.
— Dobrze; ale panie Chicot, co się przytrafiło temu mnichowi?
— Wielkie nieszczęście; podobno w Lyonie pokłócił się z posłańcem od pana de Mayennc i zabił go.
— O! mój Boże! — zawołał gospodarz.
— Pan de Mayenne przysiągł, że go żywcem na pal wbić każę.
— Bądź pan spokojny, ja go od siebie nie puszczę.
— Wybornie. Teraz muszę księcia Andegaweńskiego poszukać.
I skierował się ku pałacowi Jego książęcej mości Franciszka Andegaweńskiego.