Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/688

Ta strona została przepisana.

— Powtarzam, że mię potrzebujesz, Mości książę. Nie wierzę, abyś przez przyjaźń mię odwiedził, bo ty nie kochasz nikogo.
— Bussy! jak możesz mówić mi podobne rzeczy.
— Mów, Mości książę, czego żądasz odemnie? Gdy kto należy do księcia, a ten książę udaje przyjaźń, trzeba być zadowolonym i z udawania, i zrobić ofiarę, chociażby z życia.
Książę zarumienił się, lecz że było ciemno, nikt tego nie widział.
— Nic od ciebie nie chciałem — odpowiedział — bardzo się mylisz, sądząc odwiedziny moje interesownemi. Chciałbym, widząc cały Paryż w ruchu, przebiedz ulice i ciebie mieć za towarzysza.
Bussy spojrzał na księcia.
— Alboż nie ma Aurillego? — rzekł.
— To śpiewak.
— Mości książę, nie raz do ważnych używałeś go posług, prócz tego, słyszę wielu twoich dworzan brzękających szpadami po posadzce mego przedpokoju.
W tem lekko drzwi się odemknęły.
— Kto tam? — zapytał książę z dumą, obrażony, ze bez zapowiedzenia, ktoś wejść się poważył.