Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/697

Ta strona została przepisana.

Bussy wahał się.
— A co panie hrabio — rzekł Remy — czy chcesz, abym ci na pięty nastąpił?
Bussy szedł dalej.
Gertruda przeszła bramę, za nią jej pani.
Hauduoin parę wyrazów przemówił do przewodniczki, następnie poszedł z nią razem.
Była godzina siódma wieczorem pierwszych dni maja; powietrze ciepłe, wiosenne, drzewa okryły się już zielonością.
Bussy spojrzał na mały ogródek, pięćdziesiąt stóp zaledwie rozległy, otoczony wysokim murem, po którym piął się bluszcz i dzikie wino.
Lilie, zaledwie rozwite, roztaczały woń cudną, a młodzieniec odradzający się wobec pięknej i ukochanej przez siebie kobiety, zadrżał pomimo woli.
Pod jaśminową altaną stała drewniana ławeczka, przyparta do muru kościoła. Dyana usiadła na niej, spuściła oczy i trzymany goździk w zamyśleniu z liści obrywała.
Słowik ukryty w sąsiednim kasztanie, zaczął długą i melancholijną piosnkę, która niekiedy wysokiemi wystrzelała tonami.
Bussy został sam w ogrodzie z panią de Monsoreau, bo Gertruda i Remy oddalili się; zbliżył się do Dyany, a ona podniosła głowę.