berg i d’Epernon znudzeni złym humorem monarchy, a pragnący zabaw i przygód, korzystając z pierwszego tłoku, znikli na rogu ulicy Astruce, a król i dwaj pozostali przyjaciele, udali się przez ulicę Orleans.
Zaledwie sto kroków postąpili, aliści każdy z nich miał przygodę.
Epernon podłożył tubę pod nogi jednego mieszczanina, który się przewrócił, a Schomberg zerwał czepek kobiecie, którą sądził starą i brzydką, a ona była młodą i ładną.
Obadwa źle się wybrali w napastowaniu paryżan, zwykle cierpliwych; był to albowiem dzień gorączki, w którym igrać nie należy.
Mieszczanin przewrócony, podniósł się krzyczał: A! łotr, a! hultaj.
Kobieta znowu darła się na całe gardło: a! pieszczoch a! rozpustnik!
Co gorsza, mąż jej, farbiarz podżegnął przeciwko Schombergowi czeladź swoję,
Schomberg był zuch; przystanął i wziął się do szpady.
D’Epornon był roztropny i uciekł.
Henryk zupełnie nie troszczył się o swoich ulubieńców, bo wiedział, że jeden tęgie ma ręce, drugi tęgie nogi.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/724
Ta strona została przepisana.