Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/729

Ta strona została przepisana.

— Sami sobie szkodę zrobili — dezwał się Quelus ze śmiechem — najmniej za dwadzieścia talarów wyniosłeś im farby na sobie.
— Żartuj, żartuj; gdybyś był na mojem miejscu?...
— A ty nie skaleczyłeś którego?... — zapytał Maugiron.
— Zgubiłem sztylet sam nie wiem gdzie; zresztą, wiem tylko, że mię pochwycono, przeniesiono i rzucono w stągiew.
— A jakeś się z ich rąk wydostał?
— Musiałem użyć wybiegu.
— Co uczyniłeś?
— Krzyczałem: niech żyje Liga!
— Tak samo jak ja — odezwał się d’Epernon — tylko mnie kazali dodać i książę Andegaweński.
— I mnie kazali — rzekł Schomberg — ale tego nie dosyć.
— Jakto!.. — zapytał król i cóż takiego krzyczeć ci kazali?
— Więcej nic nie kazali, bo i tego było dosyć, ale kiedy krzyczałem: Niech żyje książę Andegaweński...
— I cóż?
— Proszę zgadnąć co się stało?
— Jakże mogę wiedzieć?