drugi z lewej strony; pomyślał tedy, że ulubieńcy mieli szczególne względem niego rozkazy i dopiero, kiedy był za bramą, wpadł na myśl, że jego podejrzenia może były bezzasadne.
W dziesięć minut, Schomberg i Quelus powrócili do króla.
— Teraz — rzekł król — milczeć i niech wszyscy pójdą za mną.
— Gdzie?... — zapytał przezorny d’Epernon.
— Zobaczysz — odrzekł król.
— Idźmy — mówili ulubieńcy.
Czterej młodzieńcy opatrzyli szpady, zapięli płaszcze i szli za królem, który z lampą w ręku prowadził ich przez korytarz tajemny, znany już czytelnikom, do pokoju, który niegdyś zajmowała Małgorzata, a teraz książę Andegaweński.
Służący na korytarzu czuwał, lecz nim zdołał powstać, Henryk pochwycił go, kazał milczeć i oddał pod straż ulubieńców.
Król sam otworzył drzwi, prowadzące do sypialni księcia.
Książę kołysany marzeniami podnieconemi wypadkami wieczora, miał się już w łóżko położyć.
Widział się w myśli wynoszonym, a króla poniżonym.
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/737
Ta strona została przepisana.