— Tak, Najjaśniejszy panie.
— Zapewne interesujący przedmiot, skoro cię o północy zajmował.
— Tak, Najjaśniejszy panie — odpowiedział z zimnym uśmiechem książę — nic ważnego.
— Wierzę bardzo, może jaki miłosny bilecik, lecz niepieczętują ogromną pieczęcią listów, które Irys, albo Merkury przynosi.
Książę list schował.
— Jaki ostrożny Franuś!... — rzekł król z uśmiechem podobnym do zgrzytu zębami.
Wysilił się jednak i przybrał minę spokojną.
— Wasza królewska mość chcesz zapewne ze mną pomówić?... — zapytał książę spoglądając na dworzan, których początek sceny radował.
— To, co ci mam powiedzieć — odrzekł król — nie potrzebuje być tajemnicą, dla tego panowie, proszę bliżej, król pozwala wam...
Książę wzniósł głowę.
— Najjaśniejszy panie — rzekł ze spojrzeniem nienawistnem i pełnem jadu, których człowiek od węża pożycza; zanim mi publicznie ubliżysz, winieneś wypowiedzieć gościnność w Luwrze, a nawet w moim własnym pałacu.
— Zapominasz — rzekł Henryk z ironią,
Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/739
Ta strona została przepisana.