Strona:PL A Dumas Pani de Monsoreau.djvu/742

Ta strona została przepisana.

Książę upuścił papier.
Król podniósł go i schował.
— Czy wszystko już Najjaśniejszy panie?... — zapytał książę z dzikiem wejrzeniem.
— Nie — odpowiedziały Henryk. Dopóki podejrzenia moje zupełnie się nie rozproszą, musisz pozostać w swojem mieszkaniu. Wygodne ono, familijne i zupełnie na więzienie nie wygląda. Towarzystwo będziesz miał dobre, bo ci panowie pozostają przy tobie, a jutro rano szwajcarowie ich zmienią.
— A moich przyjaciół, czy będę mógł widywać?
— Kogo nazywasz przyjaciółmi?
— Pana de Monsoreau, Ribeiraca, Antragueta i Bussego.
— Nie wspominaj o nim...
— Czy on miał nieszczęście nie podobać się Waszej królewskiej mości?
— Nic inaczej.
— Kiedy?
— Zawsze, tej nocy zaś osobliwie.
— Tej nocy! i cóż on uczynił?
— Ubliżył mi.
— Tobie, Najjaśniejszy panie?
— Tak, mnie i moim przyjaciołom, to wszystko jedno.